poniedziałek, 29 października 2018

Na dłużej, niż na zawsze. Rozdział 8.

- Przepraszam, cię  za wszystkie słowa, także te nie wypowiedziane. 
- Już dawno o wszystkim zapomniałem.
- Jestem ci za to bardzo wdzięczna. Sądzę, że powinniśmy się lepiej poznać przed ślubem.
- Czyli jednak chcesz mnie poślubić.
- Sądzę, że zasługujesz na szansę i na o wiele więcej, za to jaki jesteś. Na początek chciałabym cię lepiej poznać.
- To miłe, że tak sądzisz i jestem tego samego zdania. Zatem, co chciałabyś, o mnie wiedzieć?
- Dlaczego właściwie chcesz być ze mną. Zwłaszcza po tym, jak cię traktowałam. Niemożliwe, żebyś mógł‚ mnie pokochać. Zatem dlaczego?
- Dlaczego nie? Mylisz się, sądząc, że nie mógłbym cię pokochać. Kocham cię i to o wiele dłużej, niż  mogłabyś się tego spodziewać.
- Jak to możliwe, przecież znamy się od niedawna.
- Ja znam cię dłużej, właściwie, to już od twojego narodzenia. Miałem wówczas 7 lat i twierdziłem, że , kiedyś cię poślubi.Chociaż było, to tak dawno. Pamiętam,  to jak dziś. Zaś jeżeli chodzi o miłość pojawiła się dwa lata temu, gdy ujrzałem cię w Tarnowie. Tańczyłaś wówczas , na targu z dziećmi. Jeszcze nie wiedziałem, że to Ty i postanowiłem cię wówczas odszukać. Co nie było łatwe, bo nie znałem nawet twojego imienia. Już wątpiłem , że to możliwe. Gdy dziadek zaproponował‚ mi ślub zgodziłem się, pewien, że już nigdy nie będzie mi dane cię spotkać, a okazało się że to , on na nowo nas połączył. Taki traf, lub przeznaczenie. Sam nie wiem. I mam nadzieję, że za bardzo się nie rozgadałem.
- Będzie lepiej, jak już sobie pójdę. - odpowiada tylko Klara i zaczyna odjeżdżać. 
- Powiedziałem,  coś nie tak?
- Nie wszystko w porządku,  tylko przypomniałam sobie, że zostawiłam wodę na piecu. Poza tym mam jeszcze masę spraw do załatwienia w domu. Trzymaj się Stefan i do zobaczenia kiedyś.
- Do zobaczenia. Nic z tego nie rozumiem. - powiedział do siebie.
To niemożliwe ,żeby tak długo mnie kochał, przecież by mi o tym powiedział, a może dotychczas nie dałam mu szansy? Zresztą nieważne, nie mogłabym zdradzić Piotra, mężczyzny, którego kocham. Ale czy on chce być ze mną,  równie mocno, co Stefan, albo choć  w połowie tak mocno co on? Chyba powinnam wrócić do Stefana i go przeprosić za wszystko. Może jeszcze nie jest za późno, by wszystko naprawić. Tylko jak go teraz odnajdę. Gdzie ja właściwie jestem. Na dodatek zaczyna się zmierzchać, po prostu wspaniale. Stefan? -  zapytała z nadzieją,  słysząc szelest miedzy drzewami, niestety to nie był‚ on tylko wilk gotowy do skoku by zaatakować Klarę, w ostatniej chwili dziewczyna zakręciła  konno unikając spotkania z drapieżnikiem i pocwałowała przed siebie,  poganiała konia jednak wilk był‚ tuż za nimi. Gdy już myślała,  że go zgubiła wyskoczył‚ zza krzaków wprost w na nią, Przesłoniła twarz, jednak wówczas padł‚ strzał‚ i wilk upadł‚ martwy u jej stóp. Okazało się, że to Stefan ją znalazł‚, zjawiając się w ostatniej chwili, by ją.. uratować. Podjechała do niego i pocałowała wtulając się w jego ciepłe i pewne ramiona. Była kompletnie rozdygotana, jednak przy nim na nowo odzyskiwała spokój.
- Dziękuję ci, że się zjawiłeś, gdyby nie Ty...- zaczęła i urwała w połowie, by zacząć płakać.
- Cicho, nie myśl, o tym. Już wszystko dobrze. Jestem tutaj- wyszeptał‚ tuląc ją jeszcze mocniej.
- Ale to wszystko twoja wina- zawołała, nagle się od niego odsuwając.
- Jak to moja? Nic z tego nie rozumiem. - zapytał‚ Stefan kompletnie zdezorientowany.
- Dlaczego zostawiłeś, mnie samą...?
- Bo mi kazałaś.
- To teraz ci rozkazuję. To znaczy proszę, byś nigdy więcej nie zostawiał‚ mnie samej.

Przyrzekam. Już nigdy cię nie zostawię. Będę z tobą... na dłużej, niż na zawsze-zapewnił‚ po czym ponownie ja pocałował.
Wówczas zaczęło padać.
- Musimy już jechać, bo kompletnie przemokniemy.
- Wiem tylko gdzie teraz się schronimy?
- W pobliżu jest opuszczony dworek w którym kiedyś się bawiłem zaprowadzę cię tam.
- Zatem jedźmy.
Po chwili tak jak zapowiedział‚ znalazł‚ upragnione miejsce, w którym mogli się schronić. Byli kompletnie przemoczeni i aby nie zmarznąć usiedli na podłodze wtulając się w siebie. Na zewnątrz szalała burza, jednak pioruny były im nie straszne, a nawet byli wdzięczni pogodzie, że dzięki niej mogą być teraz całkiem sami tak blisko siebie. Po chwili przymknęli oczy z rozmarzeniem, śniąc o swej bezgranicznej miłości.

- Dzień dobry kochanie. Jak ci się spało?
- Wyśmienicie. Nie pamiętam, bym wcześniej się tak wyspał.. I kiedykolwiek był‚ tak szczęśliwy. O ile w ogóle.
- Ja też jestem bardzo szczęśliwa. Dzięki Tobie. Tylko co teraz będzie z nami.
- Jak to co. Zostaniesz moją żoną  i już zawsze  będziemy razem.
- Czyli nadal mnie chcesz?
- Jak nikogo na świecie. Nigdy nic i nikogo nie potrzebowałem tak mocno.
- Kocham cię.
- A ja ciebie. I zadbam by już niczego w życiu ci nie zabrakło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz