poniedziałek, 29 października 2018

365 powodów, by zostać. Rozdział 11.

Kończyłam zakładać swą ulubioną niebieską sukienkę, gdy usłyszałam pukanie  do drzwi.
- Mogę wejść? - grzecznie  zapytał Szymon, cierpliwie czekając na odpowiedź.
- Wejdź już praktycznie jestem gotowa.
Ja tylko na chwilę. Chciałem się jeszcze poperfumować przed wyjściem... Ślicznie wyglądasz.
Dziękuję.
Może pomóc zapytał, patrząc na moje plecy.
Wówczas przypomniałam sobie, że nie zdążyłam się zapiąć.
- Poproszę- odpowiedziałam, zerkając na niego, przez ramię.
Szymon zbliżył, się do mnie i odgarnął na bok włosy, opadające mi na plecy, po czym zasunął mi sprawnie sukienkę na koniec, całując mnie powoli i delikatnie w szyję.
- Jestem ci bardzo wdzięczny, za to, że jesteś ze mną. - wyznał niespodziewanie.
- A ja jestem  wdzięczna, za to, że mam ciebie.  - przyznałam,  odwracając się i obejmując go za szyję. - A teraz chodźmy, bo w końcu spóźnimy się na własną rocznicę. Pomyślałbyś, to już 5 lat jak jesteśmy razem.
- 5 najpiękniejszych lat mojego życia, a czekają nas jeszcze kolejne.
- Oby równie szczęśliwe.
- Z Tobą nie mogłyby być inne. A teraz faktycznie chodźmy, bo jeszcze zajmą nas stolik. Przygotowałem dla nas coś specjalnego. Zresztą sama zobaczysz.

Pół godziny później dotarliśmy przed gmach szkoły muzycznej. Nie byłam pewna, czy Szymon pomylił adres, czy o czymś zapomniał. Dlatego wolałam zapytać.
- To na pewno tutaj.?
- Tak jesteśmy na miejscu. Tutaj czeka niespodzionka którą specjalnie dla nas przygotowałem. Chodźmy.
Szymon wysiadł jako pierwszy i zgrabnie okrążając samochód znalazł się przy moich drzwiach, w momencie gdy wysiadałam, podając mi pomocną dłoń.
Gdy zbliżaliśmy się do budynku szkoły dostrzegłam zapalone niewielkie latarnie,  okalające plac i dwa krzesła ustawione po obu stronach okrągłego stołu. Wszystko to przyobleczone białym  baldachimem.
- Dla mnie to wszystko? - zapytałam kompletnie zauroczona, zwracając wzrok w kierunku swej jedynej i największej miłości.
- Dla mej ukochanej.
- Oooch. Czyli nie dla mnie?
- Nie dla hydraulika. Oczywiście, że dla ciebie głuptasie. - stwierdził, gładząc mnie po trzymanej przez siebie dłoni. - Podoba Ci się choć trochę?-  zapytał przysuwając mi krzesło, abym mogła swobodnie usiąść.
- Jest cudownie. Zwłaszcza, że jestem tutaj z Tobą.
- Zatem wypijmy toast.
- Za co?
- Najlepiej za nas. I za tę chwilę, aby mogła już trwać wiecznie.
- Czy mogę Cię prosić do tańca?- zapytał po jakiejś godzinie, wyciągając w moim kierunku rękę.
- Z chęcią tylko przecież nikt nie - powiedziałam i w tym samym momencie pojawili się muzycy z instrumentami.
- Już grają. Zatem?- zapytał, ponownie wyciągając swą dłoń.
- Już nic nie stoi nam na przeszkodzie.
Jedną ręką objął ją mnie w pasie zaś drugą złączył z moją dłonią. Po chwili  ułożyłam swe ręce na karku ukochanego, w ten sposób sprawiając, że tańczyliśmy jeszcze bardziej złączeni.
- Ten wieczór nie byłby tak wyjątkowy. Gdyby nie był spędzony z Tobą.
- Też nie mógłbym być z nikim innym niż Ty. Jesteś dla mnie wyjątkowa.- powiedział, tak głośno jak tylko potrafił, aby usłyszał go cały świat.
- Wariat.
- To przez ciebie.
-  Niech cały świat zazdrości nam naszej miłości.
- Bywają dni, że sam sobie zazdroszczę i nie wierzę we własne szczęście.
- Aż tak jesteś szczęśliwy ?
- Z Tobą owszem. Bo ty jesteś moim szczęściem.
- Wciąż mnie kochasz?
- Jak nikogo dotychczas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz