poniedziałek, 29 października 2018

365 powodów, by zostać. Rozdział 10.

- Szymon
- Za chwilę.
- Szymon.
- Jeszcze moment.
- Szymon!.
- Jeszcze pięć minut.
- Twoje pięć minut, już dawno minęło.- warknęłam, wpadając do salonu jak burza. Prosiłam byś pomógł mi przy kolacji, ale oczywiście twoje rzępolenie, przy fortepianie jest dla ciebie ważniejsze.
- Wybacz, już idę.
- Teraz?. Teraz, to możesz sobie darować, bo wszystko uszykowałam sama. Wystarczy, że przyjdziesz zjeść, bo zaraz omlet ostygnie.- zawarczałam, zmierzając do kuchni.
- Nie mogę zasnąć.
W bezsenności, mijają mi noce, dni.
Jeszcze raz chcę być, tam gdzie Ty.
A wciąż żyję w oddali.
Samotny w swej bezsilności.
Szukam w tobie, odrobiny dawnej miłości.

Wciąż ci o nas przypominam.
Lecz, ty wolisz zapominać.
Nie ma dla mnie miejsca.
W twym życiu.
Mam już dosyć ciszy.
Krzyczę. lecz nie słyszysz.
Przesiąknięta obojętnością.
Zamykasz serce, na dawną miłość.
Zamykasz serce, na dawną miłość.
Też chcę w końcu skończyć to.
A wciąż myślę, o tym co było.
Przesiąknięty Tobą.
Pielęgnuję naszą miłość.

 Usiadłam obok Szymona i objęłam jego dłoń swoją.
- A kolacja- zapytał po chwili, patrząc mi głęboko w oczy z wyrazem bezgranicznej miłości.
- Może poczekać, - odpowiedziałam natychmiast, opierając głowę na jego ramieniu.
Wówczas zaczął grać dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz