poniedziałek, 29 października 2018

Na dłużej, niż na zawsze. Rozdział 2.

Po wyjściu z domu Klara zaczerpnęła głęboko powietrza w płuca, idąc dzielnie wprost do kościoła, nie wiedziała, że właśnie zmierza ku swemu przeznaczeniu.
- Szymon kocha Wiktorię, ta kocha Tadeusza, który wybrał Telimenę, każdy kogoś ma tylko ja ciągle sama, ach ta miłość jest bardzo niesprawiedliwa i powolna, nie chce się pojawić, choć mogłaby nawet nadejść teraz - stwierdziła z żalem i w tym samym momencie usłyszała hałas, przypominający nadejście burzy i ujrzała pędzące wprost na nią konie z karetą.
Próbując się ratować ,odskoczyła na bok, potknęła o własne nogi i wpadła do niewielkiego bajora.
- Niech to szlak- zaklnęła otrzepując błoto z sukienki.
- Przepraszam bardzo, ja naprawdę nie chciałem. Mój stangret jest czasem zbyt porywczy i właśnie dzisiaj go trochę poniosło ze skruchą wyznał młodzieniec, podając Klarze pomocną dłoń.
Dziewczyna wyciągnęła rękę i po jej ciele przeszedł dreszcz, gdy ich dłonie się zetknęły. takiej reakcji się nie spodziewała.
- Jeszcze raz proszę o wybaczenie, zwłaszcza za sukienkę, jest kompletnie zniszczona. Za to pani uroda nie ucierpiała ani trochę- wyznał, czule odgarniając kosmyk włosów z jej czoła..
  • Sukienką proszę się nie martwić mam inne, kłopot za to może być z pośladkami, raczej minie parę godzin nim będę mogła na nich usiąść.
    Z chęcią użyczę Pani poduszkę, by było choć nieco wygodniej.
    Po tych słowach uśmiechnęli się do siebie, patrząc na siebie serdecznie
    - Na mnie już chyba pora. Miałam iść do kościoła jednak w takim stroju lepiej się nikomu nie pokazywać, więc wrócę do domu.
    - Naprawdę wygląda pani bardzo korzystnie, jednak gdyby pani zechciała to z chęcią panią odwiozę.
    - Dziękuję bardzo za miłe słowa, jednak mogę się przejść. nie uszłam za daleko i spokojnie trafię do domu, z moja pupą, też nie jest już tak źle.
    - Dobrze w takim razie już nie nalegam. Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję się jeszcze kiedyś spotkać
    - Prawdę powiedziawszy ja również mam taką nadzieję. Do zobaczenia zawołała odchodząc i machając wesoło po czym pokuśtykała z powrotem do domu, choć była lekko obolała nigdy wcześniej nie była tak szczęśliwa.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz