- Szymon kocha Wiktorię, ta kocha Tadeusza, który wybrał Telimenę, każdy kogoś ma tylko ja ciągle sama, ach ta miłość jest bardzo niesprawiedliwa i powolna, nie chce się pojawić, choć mogłaby nawet nadejść teraz - stwierdziła z żalem i w tym samym momencie usłyszała hałas, przypominający nadejście burzy i ujrzała pędzące wprost na nią konie z karetą.
Próbując się ratować ,odskoczyła na bok, potknęła o własne nogi i wpadła do niewielkiego bajora.
- Niech to szlak- zaklnęła otrzepując błoto z sukienki.
- Przepraszam bardzo, ja naprawdę nie chciałem. Mój stangret jest czasem zbyt porywczy i właśnie dzisiaj go trochę poniosło ze skruchą wyznał młodzieniec, podając Klarze pomocną dłoń.
Dziewczyna wyciągnęła rękę i po jej ciele przeszedł dreszcz, gdy ich dłonie się zetknęły. takiej reakcji się nie spodziewała.
- Jeszcze raz proszę o wybaczenie, zwłaszcza za sukienkę, jest kompletnie zniszczona. Za to pani uroda nie ucierpiała ani trochę- wyznał, czule odgarniając kosmyk włosów z jej czoła..
- Sukienką proszę się nie martwić mam inne, kłopot za to
może być z pośladkami, raczej minie parę godzin nim będę mogła
na nich usiąść.
Z chęcią użyczę Pani poduszkę, by było choć nieco wygodniej.
Po tych słowach uśmiechnęli się do siebie, patrząc na siebie serdecznie
- Na mnie już chyba pora. Miałam iść do kościoła jednak w takim stroju lepiej się nikomu nie pokazywać, więc wrócę do domu.
- Naprawdę wygląda pani bardzo korzystnie, jednak gdyby pani zechciała to z chęcią panią odwiozę.
- Dziękuję bardzo za miłe słowa, jednak mogę się przejść. nie uszłam za daleko i spokojnie trafię do domu, z moja pupą, też nie jest już tak źle.
- Dobrze w takim razie już nie nalegam. Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję się jeszcze kiedyś spotkać
- Prawdę powiedziawszy ja również mam taką nadzieję. Do zobaczenia zawołała odchodząc i machając wesoło po czym pokuśtykała z powrotem do domu, choć była lekko obolała nigdy wcześniej nie była tak szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz