Nie ja pierwsza
Rozmywam się w wersach
Gdy życie zaczyna
Przypominać teatr
Wystarczy tylko
Rozproszone myśli pozbierać
Wystarczy tylko postawić
Granice istnienia
Przecież nie trzeba wszystkiego
Aż tak źle oceniać
Nie ja pierwsza
Rozmywam się w wersach
Gdy życie zaczyna
Przypominać teatr
Wystarczy tylko
Rozproszone myśli pozbierać
Wystarczy tylko postawić
Granice istnienia
Przecież nie trzeba wszystkiego
Aż tak źle oceniać
Pukasz z nadzieją
Zaglądasz do okien
Może jeszcze ktoś tu mieszka
Lecz już szczelnie zamknięte drzwi
Dom o rodzinie nie pamięta
Na tle oświetlonej ściany
Krążą cienie przeszłości
Próbujesz na dłużej uchwycić
Chociaż jedno z nich
Lecz one wnet z wiatrem ulecą
Zgasną z tą rozżarzoną świecą
Chciałbyś powrócić wspomnieniami
Do dzieciństwa chwil
Lecz już nawet one
O sobie nie wiedzą
Zatem nic więcej ci nie powiedzą
Jeszcze tylko żalu łyk
Jedynie małe tęsknoty
W pustym kącie
Tego starego domu
Gdzieś siedzą
Komar brzęczy mi do ucha
Każe siebie mi wysłuchać
Potem siada mi na nosie
Noi brzęczy jeszcze głośniej
Dłoń już zbliża się do czoła
Myślę sobie mam potwora
Lecz zaledwie mija chwila
A on wraca krew wypijać
Noi w końcu ranne wstają zorze
Teraz nic mu nie pomoże
Wreszcie się odwrócą rolę
Powiem znikaj ty potworze
Zapłać za swe nocne figle
I gryzienie w różne miejsca dziwne
Przede wszystkim te intymne